Dzisiejszy trening miał nieco inny przebieg niż standardowo.
Mianowicie zgłosił się do nas Policjant z prośbą o pomoc w wyciągnięciu z "wody" Pana, który pobalował na wieczorze kawalerskim. Pan miał na tyle "fantazji", że jakimś cudem (mając na uwadze stan, w którym się znajdował) dostał się na rowerki wodne zacumowane dosyć sporo od brzegu. W naszej mini akcji ratowniczej postanowiliśmy użyć psa - padło na Nigra. Popłynęłyśmy z Agnieszką do rowerka, ale niestety Pan kompletnie nie reagował na nasze wezwania. Rowerki są pomocowane stalową linką ze sobą i obciążone betonem, więc biedny Nigro oczywiście nie mając tego w swojej świadomości ciągnął z całych sił, wiosłował, wiosłował, wiosłował i... ani drgnęło... My w tym czasie próbowałyśmy nawiązać z "mocno zmęczonym" Panem kontakt - niestety było to bardzo trudne i dopiero, gdy Nigro podłynął do rowerka i chciał się na niego wspiąć Pan się troszkę ocnkął na widok psa i zaczął się pomału gramolić, aby go dotknąć. W międzyczasie Krzysiek i Paweł, którzy podejrzewali, że jednak rowerki będą spięte, podpłyneli do nas łódką ratowniczą. Udało się przemieścić na nią zmęczonego Pana i pełen zapału Nigro mógł sobie w spokoju pocholować łódkę z dwoma Panami w środku i dwoma osobami trzymającymi się łódki spokojnie do brzegu... Akcja ratownicza zakończona sukcesem :).
W tym miejscu jednak chcę dodać od siebie kilka słów pouczenia - zwracam się zwłaszcza do ludzi bardzo młodych, którzy (mam wrażenie) nie mają na tyle świadomości, żeby umieć przewidzieć co się może wydarzyć. W wyżej opisanymm przypadku "zmęczonego Pana" od ŚMIERCI urchonił tylko jakiś cud. Nie wyobrażam sobie (i nawet nie chcę tego robić) w jakim stanie Pan musiał znajdować się podczas swojej eskapady na rowerki, skoro na drugi dzień rano był w zasadzie nieprzytomny!.
Jak mógł skończyć się ten wieczór kawalerski? Czy naprawdę warto jest narażać własne życie oraz w przypadku jego utraty wywołać olbrzymią rozpacz wśród swoich bliskich tylko dlatego, że wypiło się o kilka piw za dużo i chciało się zapewne popisać przed kolegami? Czy warto? Myślę, że odpowiedź jest jednoznaczna, a "zmęczony Pan" to przeczyta, zastanowi się nad tym co zrobił i przeprosi nie nas, czy Policję, ale swoich bliskich za swoją... głupotę
Pozdrawiam
Anka